Od lat aktywnie działa w różnych organizacjach i grupach nieformalnych, starając się nagłaśniać problemy osób zagrożonych wykluczeniem, narażonych na nietolerancję, przebywających na terenach ogarniętych wojną. Paulina Kuntze – Poznański Wolontariusz Roku 2017 przyznaje, że nie uważa się za wolontariuszkę, a swoich działań nie lubi nazywać pomocą, a raczej aktami solidarności i wsparciem.
Anna Lewandowska: – Moje pierwsze prawdziwe zajęcie wolontarystyczne, to…
Paulina Kuntze: – Przypominam sobie, kiedy wraz z przyjaciółkami w szkole podstawowej należałyśmy do Koła Animals. Tam organizowałyśmy zbiórki dla schroniska w Swarzędzu i poszerzałyśmy wiedzę o naturze. Wówczas jednak nie nazywaliśmy tego wolontariatem, czy też siebie, że jesteśmy wolontariuszkami. Nie rozpatrywaliśmy też naszych działań na rzecz innych w kategoriach pomocy. Dzieci nie myślą o tym, czy należy pomagać, tylko to robią. Chyba każdy z nas zrobił coś dla kogoś już jako dziecko.
A dzisiaj…
– Oficjalnie nie jestem nigdzie wolontariuszką. Działam społecznie wszędzie tam, gdzie mogę mieć wpływ na otaczającą nas rzeczywistość. Głównie w obszarze proczłowieczym, czyli wsparciu osób z doświadczeniem uchodźczym. Nie nazywam jednak swoich działań pomocą, a raczej aktami solidarności i wsparciem. Pomoc w tematach proczłowieczych, bo tak nazywam działania prouchodźcze, ma często wydźwięk pejoratywny. Kojarzona jest z hierarchicznym ustawieniem osób, gdzie po jednej stronie są te uprzywilejowane osoby, które wiedzą najlepiej, jak „pomagać”, a po drugiej stronie są ludzie „wyciągający ręce”. Tak to nie wygląda i nigdy ten obraz nie powinien być powielany. Zatem muszę to z całą stanowczością podkreślić.
Działania proczłowiecze to nie tylko wolontariat, który od lat w Polsce kojarzony jest z pomocą w postaci wysyłania ubrań, czy słynnej już „pomocy na miejscu”. To oddolnie podejmowane, kolektywnie małe kroki, które mają na celu zmianę pojmowania tematu migracji ludzi, jak również zmianę opresyjnego systemu i struktur europejskich, które doprowadziły do sytuacji powstania największego obozu dla uchodźców w Unii Europejskiej na wyspie Lesbos w Grecji.
Obecnie angażuję się w działalność nieformalnych grup, takich jak Poznańska Garażówka czy Humans of Aleppo (zapraszam na ich profile na Facebooku), ale także w projekty tworzone we współpracy ze Stowarzyszeniem Lepszy Świat, np. Pomagamy Sportowo.
Wspólnie z czterema organizacjami w zeszłym roku stworzyliśmy Strefę Do Wolności przy ul. Nowowiejskiego w Poznaniu. Przyjazne miejsce, w którym prowadzimy i wspieramy aktywności edukacyjne, kulturalne, artystyczne oraz działalność prospołeczną w Poznaniu, mając na względzie dobro lokalne, jak i globalne. Niestety pandemia pokrzyżowała nam wiele planów, ale będziemy na pewno zapraszać artystów, działaczy i działaczki społeczne, dyskutować, śmiać się, bawić i pokazywać, że Miasto Poznań jest wielokulturowe i absolutnie każdy ma prawo je współtworzyć.
Te działania są dla mnie ważne, bo…
– Co mam odpowiedzieć? Bo to mój obowiązek jako człowieka? Brzmi patetycznie, prawda? Krótka historia: mój tata zawsze bardzo ciężko pracował. Mieliśmy taki niby rytuał. Kiedy wracał po pracy, oglądałam z nim wszystkie wiadomości po kolei. Oczywiście jako dzieciak połowy nie rozumiałam, chodziło raczej, żebym mogła z nim jakoś spędzić czas. Kiedyś siedziałam jak co wieczór na dywanie i zobaczyłam takie obrazki: kobiety z jakiegoś kraju w Afryce (dziś wiem, że była to Rwanda) z dzieciakami na rękach krzyczące coś do żołnierzy w niebieskich hełmach. Później krew i nieruchomych ludzi na ziemi. Ojciec wyłączył telewizor i spojrzał na mnie. Spytałam: dlaczego oni im nie pomogli?! Do dziś pamiętam odpowiedź: „Ten świat nie jest tak dobry, jak się tobie, dziecko, wydaje. Kiedyś to zrozumiesz”.
Nigdy tego nie zrozumiałam i nie zrozumiem. Dlatego pewnie poszłam na socjologię, a później na pomoc humanitarną, dlatego pewnie działam. Kiedy przyszła Arabska Wiosna, myślałam, że w Syrii przejdzie to gładko, przecież Assad studiował w Europie, jego żona również. Nic bardziej mylnego. Chcę to podkreślić bardzo mocno, rewolucja w Syrii była rewolucją pokojową. W 2011 roku wyszli na ulicę ludzie, ludzie którzy pragnęli wolności. Nie chcieli obalać rządu, chcieli podstawowych praw obywatelskich. To, co stało się później to piekło, które oglądamy po dziś dzień.
Pamiętam, jak wróciłam do kraju z Holandii. Wzięłam aparat i chciałam nagrywać ludzi w Poznaniu, by znać ich odpowiedź na proste pytanie: Czy wiesz, co dzieje się teraz w Syrii? To było parę lat temu. Nikt wtedy nie mówił o tym, co się tam dzieje. To było długo przed tzw. kryzysem uchodźczym. Wiesz, jakie były odpowiedzi? „Tam chyba jest jakaś wojna”. „Tam”, czyli nie „tu”. „Jakaś”, czyli nie dotyczy to nas.
Nie oczekiwałam od nikogo, że będzie miał wiedzę na temat sytuacji geopolitycznej… Nie… Ale ta beztroska i to, że ludzi to naprawdę nie obchodziło, strasznie mnie wtedy dobiły, bo ja już wtedy rozmawiałam z Syryjczykami i Syryjkami, i oni wszyscy mówili mi jedno: Paulina, nami i tak nikt się nie przejmuje. Świat nie patrzy w tę stronę, odwraca wzrok.
Przez ostatnie lata poznałam wielu mieszkańców Syrii, każdy z tych ludzi okazał mi swoje serce. Gościli mnie w swoich domach, pokazywali mi swoje projekty artystyczne, gotowaliśmy razem, rozmawialiśmy do rana o tym, jak będzie wyglądać Syria po wojnie, o tym, jak my możemy się w to włączyć.
Motywatorem do działania jest dla mnie…
– Człowiek. To, że kiedyś obiecałam, że nie przestanę mówić głośno o prawdzie, o tym, co ma miejsce w Syrii, będę to przekładać na wszystkie działania. Nie będę milczeć widząc, co dzieje się tam od dziesięciu lat, czy w Jemenie, gdzie z 29 milionów mieszkańców pomocy humanitarnej potrzebuje 24 miliony!
Ważne jest dla mnie…
– Współdziałanie w grupie. To nie będzie zapewne nic szczególnego jeśli powiem, że zawsze interesował mnie otaczający świat i nigdy nie wyobrażałam sobie działań bez grupy. Zawsze starałam się słuchać i dyskutować na różne tematy tak, by móc poznawać innych.
Grupa daje więcej niż może nam się wydawać. Cały czas możemy się od siebie uczyć i nigdy nie przestanę wierzyć w to, że naprawdę razem będzie nam łatwiej zmienić otaczającą rzeczywistość.
Wszystkie swoje działania, odkąd pamiętam, zaczynałam od zaciekawienia innych swoim pomysłem. Prócz działań na rzecz zwierząt jako dziecko, w liceum postanowiłam zorganizować koncert charytatywny na rzecz fundacji, której podopiecznymi były dzieci terminalnie chore. Zorganizowaliśmy koncert charytatywny w Eskulapie, na którym wystąpili przedstawiciele różnych ekip z podziemia hip-hopowego w Poznaniu. Pamiętam, że zebraliśmy wtedy ponad tysiąc złotych. Pamiętam też, jak byłam dumna z całej naszej grupy, która to wydarzenie tworzyła…
Każdy człowiek, który stanął gdzieś na mojej drodze ma ogromny wpływ na to co robię. Nigdy nie zrobiłam niczego sama.
Bez wsparcia tych wszystkich Ludzi, mojej rodziny, tej z krwi i tej z wyboru, nie rozmawiałybyśmy dziś o tych wszystkich rzeczach, które staram się organizować i współorganizować. Ja jestem jedynie przekaźnikiem. Wszystkie kolejne działania, które udało nam się organizować były po prostu SPRZECIWEM na niesprawiedliwość w otaczającej nas rzeczywistości.
Wydarzenie, które najbardziej zapadło mi w pamięć…
– Zapadło wiele, głównie z wyjazdów do obozów. Wiele tak ciężkich, że nie chciałabym o nich mówić, bo często powtarzam je na protestach i później zastanawiam się, czy to ma sens. Czy to kogoś w ogóle rusza. Czy te sytuacje utwierdziły mnie w przekonaniu, że jestem odpowiednią osobą na odpowiednim miejscu? Absolutnie nie. Utwierdziły mnie w przekonaniu, że człowieczeństwo umiera i musimy naprawdę walczyć o tych, którzy akurat w tym momencie są słabsi. Oni mogą podać nam rękę jutro.
Żeby zachęcić inny do działania społecznego, należy…
– Zachęcić do bezinteresownego pomagania? Altruiści nie istnieją w moim świecie. Zawsze z tego coś czerpiemy. Im więcej nas działa, tym więcej ludzi może zobaczyć, jakie to przynosi dla ogółu korzyści i może wtedy da się ich „przekonać.
Niech każdy z nas rozejrzy się wokoło. Zawsze znajdzie się miejsce, osoba, grupa, zwierzęta etc., którym możemy pomóc. ZAWSZE. Tylko trzeba się rozejrzeć.
Mam taką refleksję, że każdy, absolutnie każdy, może zacząć działać, używając swoich zdolności. Mnie daje to nadzieję na to, że każdy, absolutnie każdy może dołożyć swoją cegiełkę. Jako przykład posłużę się sztuką. Jest np. Igor Dobrowolski z niesamowitą robotą streetartową, polecam. Naprawdę każdy z was może dorzucić coś od siebie! Róbcie to zawsze, bądźcie głośno i działajcie! Skoro ja mogłam dwa razy porozmawiać z Gentelmanem (jeśli nie znacie, koniecznie przesłuchajcie) i opowiedzieć mu o Syrii, jestem pewna, że wy możecie jeszcze więcej!
Paulina Kuntze – absolwentka socjologii w Poznaniu i Humanitarian Aid w Warszawie. Współzałożycielka między innymi grupy Humans of Aleppo i Poznańskiej Garażówki, od lat aktywnie działa w Stowarzyszeniu Lepszy Świat. Udziela się wolontariacko w Polsce i poza jej granicami.
Pauliny wysłuchała Anna Lewandowska, Stowarzyszenie Centrum PISOP.
Artykuł powstał w ramach projektu pn. „Wolontariat – to się opłaca”, dofinansowanego ze środków Miasta Poznania.